lnfracienkie to pojęcie wprowadzone przez Marcela Duchampa. Sam Duchamp nie podawał jego konkretnej definicji. Podawał jedynie przykłady: ciepło fotela, z którego ktoś wstał; dym papierosowy zmieszany z oddechem osoby, która go puszcza; odległość pomiędzy odgłosem wystrzału z broni a pojawieniem się otworu po pocisku; światło rozchodzące się na różnych powierzchniach. Kasia Redzisz określiła infracienkie jako moment intensywnej graniczności istniejący jako stan, w którym odrębne byty są tak blisko siebie, że stają się nierozróżnialne; (...) to niemierzalne pękniecie pomiędzy rzeczami lub ideami, gdy przechodzą z jednego stanu w inny. W mojej pracy poruszam infracienką relację mojego ciała z ciałem, które kiedyś było bardzo blisko, ale którego już przy mnie nie ma.
Sięgając do własnej historii staram się zgłębić zagadnienie bliskości i jej braku, w różnych konfiguracjach. Interesuje mnie kwestia bliskości, która manifestuje się w nieobecności. Ciało, które kiedyś było obok mojego teraz znajduje się poza granicami mojej przestrzeni - nie mogę go dotknąć ani nawet zobaczyć. Jednak ono ciągle na mnie oddziałuje - ciągle czuję jego ciepło, ale też jego chłód. Druga kwestia to brak bliskości pomimo obecności - to ciało bardzo często będąc tuż obok mnie, było zupełnie gdzie indziej. Moja praca dotyka uniwersalnych zagadnień takich jak rozstanie, czy śmierć. Jest to coś, co dotyczy każdego z nas. Jednak dodatkowo, odwołując się do własnych doświadczeń staram się zwyczajnie poradzić sobie z trudnym etapem mojego życia. Próbuję zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. Siłą rzeczy dotykam tu jeszcze jednej infracienkiej relacji - mojej z moim ciałem. Na to, co definiuje mnie jako osobę składają się dwa aspekty - wnętrza (osobowości) i zewnętrza (ciała). Pomiędzy tymi stanami widzę u siebie bardzo wyraźne pęknięcie (nie myślę w kategoriach „ja czyli moje ciało" tylko „ja i moje ciało"). W mojej pracy próbuję się zmierzyć z niedoskonałością i nieakceptacją własnego ciała.